glogow

To już piaty mecz w tym sezonie Fortuna 1.Ligi, w którym Chrobrym traci punkty w ostatnich minutach. Głogowianie prowadzili w Bielsku-Białej po golu Mateusza Bochniaka. W doliczonym czasie pierwszej połowy gospodarze wyrównali, a w 91. minucie odebrali pomarańczowo-czarnym punkt.

Stal, która przegrała pierwszych siedem meczów Superligi PGNiG, przełamała się i pokonała Chrobrego. Przed przerwą „Czeczeńcy” wypracowali pięciobramkową różnicę. Głogowianie w drugiej połowie straty odrobili, a nawet minimalnie wygrywali. Seria trzech trafień w 52. minucie dała mielczanom ponowne prowadzenie czterema bramkami. Choć bezbłędny w rzutach karnych był Dawid Przysiek, to gospodarze pilnowali przewagi i zainkasowali pierwsze trzy punkty w tym sezonie.

Zwycięstwem nad Wybrzeżem Chrobry przerwał serię pięciu porażek. Dla gości przegrana w Głogowie była o tyle dotkliwa, że wcześniej pokonali Górnika w Zabrzu, urwali punkt Gwardii Opole i pokonali Pogoń Szczecin. Poza nielicznymi wyjątkami, jak starcia z dominatorami z Kielc czy Płocka, piłka ręczna pokazuje, że koncentracja i waleczność, to najważniejsze cechy tej dyscypliny. Trener gości był po meczu w Głogowie przybity, a szkoleniowiec Chrobrego przestrzegał swoich zawodników, aby nie dodawali sobie z góry punktów za jutrzejszy mecz w Mielcu ze Stalą, która przegrała wszystkie mecze i ma na swoim koncie tylko punkt.

Na wyniku meczu 7. kolejki Superligi PGNiG pomiędzy Chrobrym i Wybrzeżem zaważyło ostatnie 10 minut. Najlepszym zawodnikiem spotkania został Anton Derevianki, bo to właśnie on w końcówce wybronił kilka kluczowych rzutów gości. Gdańszczanie nie potrafili wykorzystać w tym okresie nawet dwóch karnych. Trener Mariusz Jurkiewicz był rozgoryczony, bo jego drużyna po pierwszym kwadransie prowadziła w Głogowie 9:4.

GKS Jastrzębie wygrał w tym sezonie tylko jeden mecz, a później odnotował cztery porażki i trzy remisy. Chrobry nie zwyciężył w trzech kolejnych spotkaniach, ale trudno było wymarzyć sobie lepszego rywala, aby uczcić oddanie nowej murawy przy Wita Stwosza. Z animuszem zaczęli goście, ale szybko zostali skarceni przez Mikołaja Lebedyńskiego. Po przerwie z boiska wiało nudą i dopiero wejście Dominika Dziąbka przyklepało trzy punkty dla pomarańczowo-czarnych.

Górnik prowadził w Głogowie niemal przez cały mecz. Niemal, bo właściwie już po regulaminowym czasie do remisu doprowadził z karnego Dawid Przysiek. Zabrzanie w 36. minucie wygrywali nawet sześcioma bramkami, nic więc dziwnego, że i trener i zawodnicy byli zawiedzeni, że po konkursie rzutów karnych zdobyli 2 punkty. Choć z drugiej strony mogli mieć tylko punkt, bowiem Wojciech Matuszak miał piłkę meczową, gdy karnego w piątej serii wybronił Anton Dereviankin.

Jak to możliwe, że jednego beniaminka (GKS Katowice) Chrobry pokonuje 4:0, a z drugim (Skrą) - na własnym boisku – przegrywa 0:1? Na konferencji trener kluczy, ale z szatni słychać: jak mamy grać na boisku, które do tego się nie nadaje? Boisko pod bramką, na którą atakowaliśmy w drugiej połowie jest grząskie! Czy kiepskiej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy, czy działacze Chrobrego wpakowali piłkarzy na minę i nie potrafią załatwić boiska do gry na pierwszoligowym poziomie?

Brak w kadrze nominalnych środkowych obrońców sprawił, że głogowscy trenerzy nie kombinowali z ustawieniem i postawili na debiutanta – 18-letniego Maksyma Iwanowicza, który od pięciu lat trenował najpierw w Akademii Piłki Nożnej, a później Szkole Mistrzostwa Sportowego Chrobrego. Starcie z GKS-em pomarańczowo-czarni zakończyli mając na boisku aż pięciu młodzieżowców, czego – jak to się mówi - nie pamiętają najstarsi górale. Już w końcówce poprzedniego sezonu mówiliśmy, że lepiej stawiać na młodzież głodną gry, niż na wyjadaczy, którzy nie będą ginąć za Chrobrego!

GKS rozpoczął mecz z impetem, ale konkretne uderzenia Chrobrego, niczym bokserskie kontry, z każdą minutą odbierały katowiczanom chęć do walki. W ostatnim kwadransie goście nie mieli już ani siły, ani ochoty, aby jeszcze o cokolwiek powalczyć. Tym bardziej, że nawet jak już wyregulowali celowniki, to Rafał Leszczyński nie pozwolił się pokonać.

Festyn "W cieniu kolegiaty" powraca po rocznej przerwie. W naszym materiale pokazujemy jak wyglądała tegoroczna XV już edycja "W cieniu kolegiaty"