radni

Radni Polkowic, Paweł Kowalski oraz Adam Trybka zgłosili wniosek, który miałby na celu poprawę bezpieczeństwa mieszkańców. Propozycja zakłada, że mieszkańcy będą mogli otrzymać czujki dymu w zamian za zredukowanie wydatków na promocję gminy.

Ostatnie obrady Rady Miejskiej w Polkowicach rozpoczęły się w wyjątkowy sposób – od wysłuchania hejnału. To nowa tradycja, która ma na celu podkreślenie znaczenia lokalnych wartości.

W lipcu tego roku Mariusz Zybaczyński zrzekł się mandatu radnego z powodów zawodowych. Podczas ostatniej sesji brakujące miejsce w radzie zajęła Joanna Oczkoś-Miżejewska, która złożyła uroczyste ślubowanie i zapowiedziała działania na rzecz sołectw i mieszkańców.

Niektórzy z pogardą mówią o nich maszynki do głosowania, inni że rezygnują z dnia pracy, aby ze znojem działać na rzecz lokalnej społeczności biorąc udział w spotkaniach komisji i rady miejskiej.

Polkowiccy radni otrzymali od burmistrza projekt budżetu na 2024 rok. Nie kryją, że martwi ich prawie 240 milionów zapisanego tam długu. Łukasz Puźniecki mówi, że jest gotowy na rozmowy nad kształtowaniem konkretnych zapisów. Kto jednak będzie miał odwagę na cięcia w wydatkach na pół roku przed wyborami?

O tym, że polkowiccy radni potrafią blokować projekty burmistrza już informowaliśmy. Tym razem będzie jednak o tym, jak Łukasz Puźniecki rajców przechytrzył. Nie uchwalając w budżecie środków na promocję radni chcieli uniemożliwić wydawanie Gazety Polkowickiej. Pewnym zaskoczeniem było nie tylko to, że ukazały się dwa pierwsze numery, ale także informacja, że przez najbliższe miesiące powstaną kolejne.

Beata Kulikowska, Anna Leśniak, Grzegorz Ryłko i Robert Drobina weszli w skład nowego klubu radnych rady miejskiej w Polkowicach. Klub powołał burmistrz Łukasz Puźniecki, który stracił poparcie Lepszych Polkowic, z którymi wygrał wybory samorządowe. Włodarz Polkowic zapowiada, że dzięki temu będzie skuteczniej rządził, pomimo że radni opozycyjni skutecznie blokują jego inicjatywy. Burmistrz pokazał jednak, że potrafi ich przechytrzyć.

Wracamy do tematu głosowań w radzie miejskiej w Polkowicach. Czy radni, którzy są zatrudnieni w instytucjach, firmach czy miejskich klubach powinni wstrzymywać się od głosu, kiedy dotyczą ich samych, nawet jeśli nie bezpośrednio? W czasach, kiedy polityczna rywalizacja wisi na jednym... głosie bywa to trudne.

Na przełomie stycznia i lutego wojewoda ma wydać opinię na temat inwestycji związanej z zakupem polkowickiego tomografu. Brak tej opinii był głównym powodem wstrzymania zatwierdzenia wydatkowania środków w wysokości 1,5 mln złotych. Komisja zdrowia polkowickiej rady nie chce także, aby ta diagnostyka była w pełni finansowana przez samorząd.

Opozycyjni radni pościnali w budżecie Polkowic miliony z dużych inwestycji, choć – jak mówią – tak, aby nie były zagrożone te, finansowane ze źródeł zewnętrznych. Nie uwzględnili jednak planów np. modernizacji bloków przy ulicy Hubala. Z remontów chodników zabrali 220 tysięcy złotych i czekają na wniosek burmistrza dotyczący konkretnych prac. Czy to jeszcze troska o wydatki czy już zwykła złośliwość?